niedziela, 20 lutego 2011

A jednak...

Tak, wiem, myliłam się.
Grubo, z tego co widzę w niusach.
Marne to pocieszenie, ale nie ja jedna - z osób, z którymi rozmawiałam, nikt nie wierzył, że cokolwiek się stanie. Nawet jak zaczęły się protesty w Bengazi, w dzień naszego wylotu do Polski, nikt nie przypuszczał, że dotrą one do Trypolisu. Bengazi zawsze było bardziej niepokorne niż Trypolis, a mieszkańcy tych dwóch największych miast Libii nigdy za sobą nie przepadali.
No i nikt nie przypuszczał, że przywódca zareaguje tak jak zareagował. Strzelając do protestujących bez ostrzeżenia.

Wiem niewiele więcej niż można znaleźć w internecie - oficjalnie mówi się o ponad setce zabitych, nieoficjalnie wiadomo, że może być ich dużo więcej. Najgoręcej jest w Bengazi i okolicach, ale zachód kraju, w tym Trypolis, też zaczyna dołączać się do protestów. Internet przez chwilę nie działał, ale teraz działa, choć portale społecznościowe są zblokowane. Pojawiają się informacje o tym, że policja i wojsko wycofują się, aby ustąpić miejsca płatnym najemnikom z innych krajów. Ambasada wysyła kolejne ostrzeżenia. Szpitale i kostnice są pełne, Aljazeera pokazuje regularną strzelaninę na ulicach Bengazi...

Tymczasem libijska telewizja w wiadomościach informuje przede wszystkim o tym, że pułkownik rozmawiał z prezydentami Mauretanii i Algierii (ale o czym to już nie mówią), spotkał się tez z ludźmi w Nalucie (pokazują dumnie siedzącego lidera i salę pełną facetów skandujących, że "naród chce Muammara na przywódcę" i temu podobne hasła), potem kolejne dwa spotkania (scenariusz taki sam, tylko pułkownik nie siedzi a stoi i macha niczym Sophia Loren, ewentualnie przepycha się przez tłum pozwalając czasem uścisnąć albo i ucałować sobie dłoń komuś z wiernych "fanów" - w tej roli głównie kobiety z dziećmi na rękach). Poza tym pokazują migawki z wieców poparcia i jeszcze więcej wieców poparcia, włącznie z (niewielką) demonstracją na Placu Zielonym. Pani prowadząca podkreśliła, że takie demonstracje odbyły się "w wielu miejscach" - i faktycznie, pokazali jeszcze dwie, na każdej skandowano dokładnie to samo jedno hasło (na co zwróciłam uwagę nie znając arabskiego). Potem były jeszcze zdjęcia z demonstracji w Stanach, i do tego filmiki z pułkownikiem z czasów kiedy był piękny i młody, skandujące tłumy i migawki z najpiękniejszych miejsc w Libii (zdążyliśmy rozpoznać chyba Club8, zamknięty dla zwykłych Libijczyków) i tak przez prawie pół godziny. Mocno, mocno żałosne...

Wspominają też o niepokojach, pokazując jakiś spalony budynek i latające papiery, i mówiąc, że do "zniszczeń i podpaleń" przyczyniają się ludzie z "zagranicznej siatki", wśród nich pracownicy firm zagranicznych. W jednej z rządowych gazet dodano, że to Turcy, Syryjczycy, Palestyńczycy, Tunezyjczycy i Egipcjanie. Inspirować ich mieli oczywiście Syjoniści...

Nasi jedni znajomi z pracy, dzieciaci i ciężarni, którzy i tak mieli się zwijać za kilka tygodni, pakują się w pośpiechu i jutro wracają do kraju, zadzwonili tylko do nas zapytać, co nam zapakować do samochodu, który na wszelki wypadek wywiozą pod firmę - nasze domy stoją dość samotnie, ale za to przy samej autostradzie, więc jakby ktoś chciał je splądrować, to nawet nikt tego nie zauważy. Reszta póki co zostaje, samoloty pełne obcokrajowców nadal przylatują do Trypolisu, szkoła amerykańska też normalnie działa. Niektóre firmy zaczynają ewakuować pracowników, inne jeszcze zostają na posterunku. Inna znajoma Polka wraz z dziećmi też wraca, bo firma nie chce brać odpowiedzialności za rodziny pracowników. Jej mąż ma się tymczasowo przeprowadzić do biura...

My mamy bilet powrotny na 2 marca, a 4 marca tracą ważność nasze wizy re-entry, co oznacza, że jak nie wrócimy do tego czasu, to potem możemy mieć problem.

Póki co czekamy na rozwój wydarzeń. Ciężko mi wymyślić co się stanie dalej. Pułkownik otwierając od razu ogień do ludzi chyba nie do końca trzeźwo myślał. Długie lata wkupywania się w łaski zachodu w jednym momencie poszły na marne. Mógł zamieść to pod dywan, pozamykać krzykaczy, zrobić to co robił przez lata czyli zlikwidować ich po cichu... Zatrudniając najemników spoza Libii też strzela sobie w stopę - płacić obcym (wg różnych doniesień 20-30 tys dolarów od łebka) za to żeby zabijali Libijczyków - kiepskie posunięcie.

Teraz już się nie da udawać przyjaciela Zachodu przestrzegającego praw człowieka...

Ciekawa jestem jak to się skończy. Jak i kiedy zareaguje Zachód. I co dalej. Trzymam kciuki, żeby jakimś cudem Libijczykom udało się osiągnąć swój cel. I żeby nam się udało tam bezpiecznie wrócić.

Maciek, Przemek i ktokolwiek mnie tam jeszcze czyta (póki internet działa), zachęcam do komentowania, i trzymajcie się tam!

PS. Ciekawą i słuszną uwagę usłyszałam wczoraj w telewizji - rewolucji w Libii nie można nazwać rewolucją. Pułkownik zawłaszczył to określenie, "rewolucja" w Libii trwa od 41 lat.

3 komentarze:

Unknown pisze...

no dobra, ale kto tam walczy i o co? o pieniądze? o szariat? o demokrację? pozdrawiam, Jacek.

Paweł pisze...

no nie Ty jedna sie pomyliłas, cała arabistyka to samo powtarzała w tvn'e, ze Libii to nie dotyczy, To samo BBC. Chyba nikt nie brał pod uwage takiego scenariusza. Jeden z powodów moze byc taki, ze pewnie nikt nie znał prawdziwej opinni ludu, co w sumie w zamordystycznym rezimie nie powinno dziwic. Najgorsze, jak zauwazyl ktorys z komentatorów, po tym co pokazał ten idiota nikt nie moze sie juz wycofac z totalnej konfrontacji - ani protestujacy, ani pulkownik.....

Unknown pisze...

@Jacek, im nie przyswietla jakas wielka idea, ich celem jest pozbycie sie Kadafiego, nikt nie mysli o tym, co dalej...
@Pawel, to chyba nawet nie chodzi o prawdziwa opinie ludu. Jakby w Bengazi zamkneli najwiekszych krzykaczy, chylkiem ich wywiezli i zastrzelili i zamietli wszystko pod dywan to rozeszloby sie po kosciach, tak jak wiele razy poprzednio. Nikt nie przypuszczal, ze Kadafi zacznie otwarcie strzelac do ludzi, a po takim czyms nie ma juz odwrotu, jak piszesz, dla zadnej ze stron...