Z rozmów z naszymi znajomymi wynika, że w Trypolisie nadal panuje względny spokój, choć wszyscy szykują się na to, że będzie gorzej. Wprawdzie słychać strzały i wybuchy, wprawdzie można gdzieniegdzie natrafić na leje po bombach, ale głównym zmartwieniem tych osób, z którymi rozmawialiśmy jest jak zdobyć benzynę. Kolejki na stacjach benzynowych są na długie godziny stania a jednorazowo kupić można tylko kilka litrów. Na czarnym rynku cena paliwa doszła do 2,5 dinara (czyli więcej niż w Polsce!;). Jedzenie w sklepach jeszcze jest, choć mocno podrożało. Do tego od kiedy Kadafi rozdał broń ludziom na ulicach zrobiło się niebezpiecznie - pojawiły się uzbrojone bandy, napady rabunkowe są na porządku dziennym, strach wychodzić z domu.
Z drugiej strony w niektórych rozmowach słychać się echa propagandy Kadafiego: wszystko to zdrada, zachód się odwrócił, w nalotach giną dzieci i kobiety w ciąży. Ciekawe jak nas będą postrzegać jak wrócimy...
Jesteśmy w stałym kontakcie z Dorotą. Do Polski nie ma już po co przyjeżdżać, przynajmniej nie pilnie, Jej Mama umarła kilka tygodni temu.
Dowiedzieliśmy się też, że jeden z braci Ahmeda został aresztowany. Nie wiadomo gdzie jest ani co się z nim dzieje.
Kibicujemy rebeliantom, ale jednocześnie nie możemy nie zauważyć, że coraz wyraźniej widać cechy, na które u Libijczyków zawsze narzekaliśmy: brak myślenia o konsekwencjach i liczenie na to, że ktoś zrobi za nich. Ciekawie pisze o tym Mariusz Zawadzki w GW 26-27 marca, widać to też w relacjach dziennikarzy Aljazeery opisujących oczekiwanie rebeliantów, że Sarkozy zrobi wszystko za nich, a nawet pretensje, że koalicja robi za mało, przy jednoczesnym kompletnym braku zdyscyplinowania i podporządkowania się osobom, które próbują objąć dowództwo. Nienajlepiej to wróży samozwańczej Narodowej Radzie Libijskiej i przyszłości kraju w przypadku obalenia Kadafiego...
Zdajemy sobie sprawę z tego, że powrót, o ile w ogóle będzie możliwy, nie będzie prosty, nie będzie to już ten sam bezpieczny dla expatów kraj, pozostanie nam przeprowadzić się na strzeżone osiedle, wynająć ochroniarzy i mieć oczy dokoła głowy - mimo to nadal liczymy, że uda nam się tam wrócić wkrótce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz